Fabuła oparta na klasycznej chińskiej noweli może drażnić swoją prostotą i brakiem konsekwencji w poczynaniach bohaterów lecz trzeba brać małą poprawkę na to iż oryginalny tekst datuje się na XVI w. Ne Zha jest po prostu dobrze znaną postacią w kulturze chińskiej i nie jest dostosowana do współczesnego zagranicznego widza. Pod względem oprawy wizualnej nie jest to jeszcze Disney czy Pixar ale widać ogromny postęp, naprawdę daje radę. Muzyka dobrze wykorzystana, choreografie walk gładkie jak jedwab. Bardzo przyjemny seans i świetne kopane kino. Łyżką...nie, nie...chochlą dziegciu jest tu jedynie sam proces adaptacji. Wychodzą tu różnice (wschód-zachód) pomiędzy naszym postrzeganiem społeczeństwa, rodziny, zwierząt czy podejściem do dziecięcej pornografii. Przepaść widać nawet w miejscach gdzie produkcja staje się niemal głosem samego aparatu państwowego zachwalającego inwigilację obywateli. Seans nie obowiązkowy ale kolejna zapowiadana w napisach końcowych produkcja prawdopodobnie już taką będzie.
Trailer tej zapowiadanej produkcji:
https://www.filmweb.pl/video/Zwiastun/Jiang+Ziya+Zwiastun+nr+1+angielski-52632
Ne Zha zostaje wciągnięty do świata w obrazie na zwoju a może raczej sprytnie w nim zamknięty. Grubas pokazuje mu moc pędzla dzięki któremu może tworzyć co chce ale nie robi to na nim wrażenia. Dzieciak ściąga spodnie i ostentacyjnie obsikuje kamień ale podejmuje wyzwanie "mistrza" iż nauczy się jego magii od ręki. Mistrz zasypia a po przebudzeniu młody tworzy iluzję i wkręca go w całowanie trującej żaby. Opuchnięty mistrz prosi chłopca by poszukał mu w majtkach odtrutkę w postaci tabletek. Bez odrobiny sprzeciwu grzebie i znajduje włócznię...itd. A same dialogi podczas tych czynności są tak napisane by naprowadzić nas na taki trop i tak samo animacje zachwytu dziecka. Cywilizacja zachodnia i chińska pewnie inaczej odczytuje taką scenę ale u nas to nie przejdzie jako coś neutralnego. To nie jest sposób na normalne prowadzenie akcji w produkcji przeznaczonej dla młodszego widza.
Eksperyment myślowy: powstaje live-action oddający cały animowany film i tę scenę 1:1. Totalny copycat z prawdziwym dzieckiem i dorosłym. Nadal odbiór jest u Ciebie taki sam?
Wow, nieźle się zaczynająca recenzja a zakończona takim pięknym bublem. Muszę autora zaskoczyć, w polskim kinie też są żarty o sikaniu i też są po prostu niesmacznymi żartami a nie pornografią. Ostatniego zdania nie będę nawet komentować bo jest wyssane z palca