Po tym filmie nie mam pojęcia co w Elvisie widziała Priscilla i co w nim widziały wszystkie te jego fanki i fani. Zero charyzmy u niego i u niej, film ciągnie się niemiłosiernie... Zakończenie nie jest satysfakcjonujące, bo bohaterka przez cały czas trwania się nie zmieniła. Odchodzi, ale dokąd? Do czego? Przecież jest tak samo bezwolna jak na początku...? Plus za ładny obrazek - przede wszystkim stroje
Nie za bardzo rozumiem pierwsze zdanie. Opierasz osobowość Elvisa na podstawie jakiejś gry aktorskiej?
Nie. Nie jestem jakąś fanką czy ekspertką od Elvisa, ale skoro jest nadal taką ikoną, miał mnóstwo fanów i fanek, to musiał mieć charyzmę. Na filmach z jego udziałem widać, że miał w sobie taki łobuzerski urok. Natomiast postać Elvisa w tym filmie charyzmy nie ma, między bohaterami nie czuć chemii i opierając się tylko na "Priscilli" nie rozumiem co niby w sobie widzieli.
Film zrobiony na siłę . Elvis raczej nie był mdły, a tutaj wypada blado . Elvis postać sceniczna ,a życie to zupełnie inne osoby . Dla mnie
Wyjaśnijcie mi jego fenomen ? Proszę . Postać legendarna ale czy faktycznie tyle wniosła do popkultury ?
No cóż... na to że ten film teoretycznie skupia się na Priscilli to strasznie mało... odeszła od jednego faceta żeby pójsc do drugiego i tyle? Prawdziwa Priscilla chyba była modelką, na pewno zagrała w przynajmniej jednym filmie, słowem: coś ze soba zrobiła, miała jakieś życie poza Elvisem. I tego też nie ma w tym filmie...:/