Wybitny, prekursorski, (o ile pamietam wieloletni "półkownik", rozpowszechniany w bardzo ograniczonym zakresie) zupełnie zapomniany polski film. Wielka szkoda
Nareszcie obejrzałem go do końca. Kiedyś byłem na Jurajskim Lecie Filmowym w Złotym Potoku. Tam też ten film pokazywali, a raczej - próbowali pokazać. Po pół godzinie seansu, przy dzwięku gwizdów znudzonej części publiczności organizatorzy "zdjęli z ekranu" ten "wybitny, prekursorski" film. Ja byłem w tej drugiej części publiczności, którą bardzo ciekawiło co stało się z Haratykiem po scenie ze zrzuceniem fortepianów z wozów i ataku Niemców. Dziś w "Ale Kino!" mogłem zaspokoić swoją ciekawość.
Widziałem w 1973 roku. Bardzo mi się spdobał I się podobał do czasu, aż przeczytałem opowiadanie Wieslawa Dymnego w jegozbiorze "Słonce wschodzi raz na dzień i inne utwory" (wydane w 1981 roku, kupione w 1989 w antykwariacie; są tam też rysunki Dumnego). Potem widziałem w telewizorni i już to wrażenie z pierwszego widzenia uciekło. Minęło trochę lat, obejrzałbym ponownie. Pieczka jako Haratyk na pewno bardzo dobry.