Film się ogląda dobrze, aktorzy bez zarzutu, kilka naprawdę fajnie sprzedanych smaczków - tyle że nic z tego nie wynika. Historyjka, którą mógłby streścić w kwadrans przy kuflu piwa Tarantino (scena w barze w "Desperado" to przez to samo, co TNJKDSL, tylko to drugie jest rozciągnięte w dwugodzinny film). Nie uważam, bym stracił czas, niemniej zachwyty i masowe dawania dych to gruba przesada.
Problem bowiem polega na tym, że ci wszyscy zachwyceni (dający 10 i 9) nie potrafią wyjaśnić, dlaczego film im się podobał. Szczególnie, kiedy muszą się wznieść ponad banalne "świetna gra, fabuła, intryga etc. Niestety, próby doszukania się jakiegoś istotnego, głębszego sensu są skazane na niepowodzenie - ponieważ głębszego sensu w tej opowieści po prostu nie ma.
Ty i tak mnie przebijasz: nie możesz znaleźć sensu i z radością informujesz o tym wszystkich dookoła.
To nie film dla pustych ludzi. I co ma oznaczać to wyświechtane powiedzenie- przerost formy nad treścią?
"Niestety, próby doszukania się jakiegoś istotnego, głębszego sensu są skazane na niepowodzenie - ponieważ głębszego sensu w tej opowieści po prostu nie ma.".
Tak.
Jak w naszym życiu. Matole.
Polecam "Sens życia wg Monthy Pythona" ale tam go też pewnie nie znajdziesz.
Podpowiem: sens życia - żyć.
Chłopczyku, to, że sensem życia jest życie wie każdy żywy organizm na tej planecie, od słoni po bakterie. Z opowiadania banałów otrzymujesz ocenę celującą.
W takim razie... dalej opowiadaj nie-banały w swoim jakże wyjątkowym, niebanalnym życiu. Bo jest wyjątkowo wyjątkowe i niebanalne, prawda? Xiazeluko? Przepraszam za "Matole", w moich stronach to nie jest pejoratywne lecz pieszczotliwe. Powinno być "Matołku".
Podpowiem Ci raz jeszcze skoro nie możesz doszukać się sensu w tym filmie. Śniadanie. Ostatnie trzy minuty. No Roger.